poniedziałek, 26 stycznia 2015

Emma: rozdział V

Emma


Gdy tylko dowiedziałam się, że Ashley nic nie jest odetchnęłam z ulgą. Nie mogła przyjmować wielu gości więc stwierdziłam, że moja obecność tutaj nie ma większego sensu. Akurat szła moja mama.
- Dobra, idę - uśmiechnęłam się słabo do chłopaków.
Niall spojrzał na mnie pytająco i wstał. Wyczytałam z jego oczów, że chce mi w jakiś sposób pomóc.
- Spokojnie tam czeka moja mama. Poradzę sobie.
Gdy dojechałyśmy padłam jak kłoda na łóżko. Zdążyłam tylko zamknąć oczy, a już był dzień. Czułam się okropnie. Podkrążone oczy, spuchnięta noga, czerwona plama w kroku i na dodatek pokłóciłam się z Harrym. Wyglądałam jak siedem nieszczęść i tak właśnie się czułam. Leżałam z pół godziny w takiej samej pozycji zanim w jakikolwiek sposób poruszyłam się.
 Chcąc nie chcąc spadłam z łóżka i ześlizgnęłam się po schodach do kuchni. Ledwo co usiadłam na krześle, a mój tata krzyknął i wylał mleko.
- Dzięki. Wiem, że strasznie wyglądam.
- Jak noga?
- Doskonale.- powiedziałam z ironią.
Był piękny, lipcowy słoneczny dzień. Ptaszki ćwierkają, słoneczko świeci, a ja ledwo żyję. Gdy wyszłam na dwór podlać kwiaty zasyczałam. Światło wymierzyło mi siarczystego policzka w twarz. Od niechcenia wzięłam wąż ogrodniczy i podlewałam iglaka. Stałam jak słup, aż do momentu gdy zobaczyłam Harrego przechodzącego obok mojego domu z jakąś inną dziewczyną. Obserwowałam go wściekła. Nagle nasze spojrzenia się spotkały. Obojętnie odwrócił wzrok. Postanowiłam, że nie dam mu i tej szmacie grać na moich uczuciach. Wzięłam wąż i bez wahania podkręciłam ciśnienie wody. Nagle zaczęły się krzyki. Czerpałam z nich ogromną satysfakcję.
 Brama gwałtownie otworzyła się i zobaczyłam wbiegającego Harrego i Amber.
- Co ty robisz do jasnej cholery?- zapytał
Znowu go oblałam tym razem prosto w twarz.
- Pojebało cie?- zapytała Amber
Przeniosłam strumień na nią
- Boże jaka chora.- skrzywiła się dziewczyna
Nagle sytuacje się odwróciła, bo Harry zaczął rechotać.
- Z czego rżysz śmieciu?- spytałam
Tym razem również się zaśmiałam. Sytuacja rozluźniła się i tylko Amber nie mogła rozumieć naszego zachowania.
- Po prostu nie spodziewałem się tego po tobie. Cicha woda z ciebie.- zaśmiałam się z całego obrotu sytuacji, a on nadal kontynuował- Emma, przepraszam, że tak naciskam na twoją przyjaciółkę. Nie chciałam cię zranić.
- Ale masz do niej całkowitą rację.- odpowiedziałam- Wiesz jaka jest, ale nie masz prawa mnie pouczać. Jestem już dorosła.- uśmiechnęłam się do niego, a on znowu wybuchnął śmiechem.
- Właśnie widzę- spiorunowałam go wzrokiem- No dobra już będę cicho.
Nastała przyjemna cisza wytchnienia, podczas, której obydwoje się uśmiechaliśmy. Ogromny ciężar spadł mi z serca. To dobrze, że między nami jest wszystko w porządku.
- Emma, może chciałabyś przyjść do mnie we wtorek?
- Chętnie.- uśmiechnęłam się.
-Weź ze sobą Ashely. -spuścił wzrok i ruszył w kierunku bramy razem z Amber.
- Co cię wzięło, żeby zapraszać tą szajbuskę i dziwkę?

Harry jednak jej nie słuchał i odwrócił się do mnie z promienistym uśmiechem.

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz