sobota, 17 stycznia 2015

Ashley: rozdział II


Ashley
 Jechałam wraz z Liamem samochodem. Cały czas byłam zła na Zayna.
- Nie jesteś z patologicznej rodziny, więc czemu się tak zachowujesz ?
- Ale ja tylko zapaliłam. - powiedziałam spuszczając głową, łzy nadal spływały mi po policzkach.
- Tu nie chodzi tylko o palenie, po prostu nie umiem ci zaufać. Nie po ostatniej interwencji policji. - rozpłakałam się na dobre. Widziałam, że źle zrobiłam, ale nie potrafiłam się do tego przyznać. Bałam się.

W domu 

- Co chcesz zjeść ? - zapytał mnie brat.
- Nic nie jestem głodna.
- Ale musisz jeść ! Więc siadaj i jedz. - powiedział.
- Później !!! - krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku z laptopem i weszłam na facebooka. Spojrzałam na zegarek. Kurde już 7, muszę się ubierać.
30 min później, usłyszałam warkot samochodu. O nie, nie, nie. Co oni tu robią ? Za oknem wysiadała już czwórka przyjaciół. Dopadł mnie wstyd, ale i złość na siebie, mojego brata i całą tą sytuacje. Lekko spanikowałam.Liam wyszedł, aby otworzyć chłopakom drzwi. Wyszłam z pokoju, chciałam usłyszeć jakie mają o mnie zdanie, a jestem pewna, że przyszli tylko po to, aby z nim o mnie porozmawiać.
 - Siema, stary ! - powiedzieli.
- Siema! - odpowiedział i słyszałam jak siadają.
- Jak tam z Ashley? - zapytał Louis.
- Nie najlepiej. - powiedział smutny.
- Współczuje ci takiej głupiej siostry. - powiedział Harry szorstko.
- Ja czasem też. -westchnął.

- Ale ona nie zrobiła dzisiaj nic złego - bronił mnie Zayn.
- Poprawka Zayn na plaży nic nie zrobiła. - mówił Liam. - Ona nie wraca na noc i zachowuje się jak rozpieszczona gówniara.
- Jeśli nie ty to kto nad nią zapanuje?- powiedział Niall.
- Nie mam zielonego pojęcia. 
W tamtym momencie zbiegła ze schodów i uderzyłam Liama.
- Pewnie wolałbyś, żebym też tam zginęła z Anną, ale cię zmartwię cały czas żyje.
I wybiegłam.  Nie zważając  na krzyki za mną i cały świat. Obrałam sobie tylko jeden cel. Biegłam przed siebie. W mojej głowie panował okropny mętlik. Mijałam dom za domem. W końcu opadłam z sił. Musiałam dać sobie chwilę, aby złapać oddech. Na zewnątrz panował już mrok. Ulice były całkowicie opustoszałe, a cisza przerażająca. Gdzie ja jestem? Co się stało?- zadawałam sobie pytania.
Ta część miasta wydała mi się zupełnie obca. Zaczęłam panikować. Wyjęłam telefon, aby powiadomić kogoś o moim położeniu, ale do kogo mam zadzwonić? Do brata na pewno nie. Jedyną osobą, która mogłaby mi w tej chwili pomóc była Emma.
- Halo? Emma?
-Tak, co jest?- spytała się zaspanym głosem.
- Ja...ja... nie wiem gdzie jestem...
- Co?
- Zgubiłam się... Proszę pomóż mi.
- Spokojnie. Opisz mi to miejsce.
- O widzę ulicę! Werlater...- urwałam
Wysoki mężczyzna, cuchnący alkoholem wyrwał mi telefon. Pochylał się nade mną  z ohydnym uśmiechem.
- Halo Ashley? Jesteś tam? Ashley! Przestań się wygłupiać!- głos Emmy dochodził z telefonu. Po chwili poczułam uderzenie w tył głowy, a potem nastała ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz